Wiedziałam, że upiekę ten chleb. Już na pierwszy rzut oka było dla mnie oczywiste, że to przepis w stylu "dobry na zabiegany czas" i nie zawiodłam się na nim. Nawet mimo, że musiałam go na chwilę dłużej zostawić do rośnięcia, nawet mimo, że rankiem nie miałam zupełnie czasu na wyrabianie, a później składanie tych bardziej pracochłonnych chlebów, popołudniu miałam wyborny, wyraziście pachnący i smakujący chleb o wilgotnym miąższu, lekko chrupkiej, skarmelizowanej dzięki melasie skórce. Zgadnijcie jednak co największą sprawiało nam w nim radość?
Oczywiście wydłubywanie pestek ze skórki. Dlatego w ciągu kilku godzin* swojego istnienia przyprawiał mnie o uśmiech swoją kostropatością i dlatego zwykle, szczególnie gdy chcę chleb komuś podarować, nie obsypuję go ziarnami ani nasionami. Oboje z Ukochanym mamy w procederze wyjadania ze stygnącego chleba wszelkiej posypki wielką przyjemność.
Wielką przyjemność mieliśmy też przy okazji sobotniej południowej przegryzki, jaką raczyliśmy się w czasie ogromnie zapracowanego długiego weekendu. Chlebek z ziemniakami, jaki zaproponowała Kass, u nas stał się wielkimi bułeczkami z koperkiem zamiast szczypiorku.
Zniknęły one - jak to bułeczki u nas w domku - w try miga, ale też pojawiły się błyskawicznie, a smakowały doskonale. Mięciutki miąższ, koperkowy smak i aromat idealnie uzupełniał się z twarożkiem wiejskim i plasterkiem kalarepki czy rzodkiewką. Jeszcze sól i pieprz i nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy w miseczce zostało mniej niż połowa bułeczek. Do wieczora nie było ich wcale**.
* chleb zniknął już rankiem następnego dnia, a potem ** powstały i zniknęły bułeczki :-D
Przepis znajdziecie tutaj i u Kass.
Smacznego.
Oczywiście wydłubywanie pestek ze skórki. Dlatego w ciągu kilku godzin* swojego istnienia przyprawiał mnie o uśmiech swoją kostropatością i dlatego zwykle, szczególnie gdy chcę chleb komuś podarować, nie obsypuję go ziarnami ani nasionami. Oboje z Ukochanym mamy w procederze wyjadania ze stygnącego chleba wszelkiej posypki wielką przyjemność.
Wielką przyjemność mieliśmy też przy okazji sobotniej południowej przegryzki, jaką raczyliśmy się w czasie ogromnie zapracowanego długiego weekendu. Chlebek z ziemniakami, jaki zaproponowała Kass, u nas stał się wielkimi bułeczkami z koperkiem zamiast szczypiorku.
Zniknęły one - jak to bułeczki u nas w domku - w try miga, ale też pojawiły się błyskawicznie, a smakowały doskonale. Mięciutki miąższ, koperkowy smak i aromat idealnie uzupełniał się z twarożkiem wiejskim i plasterkiem kalarepki czy rzodkiewką. Jeszcze sól i pieprz i nawet nie zorientowaliśmy się, kiedy w miseczce zostało mniej niż połowa bułeczek. Do wieczora nie było ich wcale**.
* chleb zniknął już rankiem następnego dnia, a potem ** powstały i zniknęły bułeczki :-D
Przepis znajdziecie tutaj i u Kass.
Smacznego.
11 komentarzy:
Pięknie się upiekły :) U mnie wczoraj już była powtórka z razowca, tym razem ze słonecznikiem, pycha :)
Tili , bardzo mnie cieszy że chlebek i bułeczki Wam zasmakowały, a powiem Ci na ucho że my też lubimy wyjadać wszelkie chlebowe 'posypki', dziękuję za pieczenie i pozdrawiam.
No proszę. Pyszności. Ja nadrobię zaległości w wakacje. Chwilowo poprawki z Challengu mnie zaprzątają. Ale myślę o tym razowcu i myślę!
te bułeczki wyglądają przepysznie! szczególnie z drobinkami zieleni :)
Pięknie Ci się upiekło!
Takie koperkowo-ziemniaczane muszą mieć charakter.
Pozdrowienia.
Piękne! Wcale nie dziwię się, że znikły w tak zastraszającym tempie. ;)
Pozdrawiam!
Piękny chleb i piękne bułeczki:)
Wszystko na pewno przepyszne skoro tak prędko znikło ;)
Pozdrowienia:))
obie propozycje wyglądają pysznie:)
A ja ten na zakwasie nadrobię! Może niedługo...
Co do chlebka z dynią się zgodzę- bardzo dobry.
A co do bułeczek ziemniaczanych to się nie wypowiadam, bo nie piekłam jeszcze.
Przyjdzie i na nie pora;)
Pozdrawiam, spadam do geografii;*
dopiero zjadłam kolację, a na widok tych bułeczek z serkiem chce mi się jeść haha. super wyglądają!
Prześlij komentarz