Obiecałam nadrabianie zaległości ... więc oto zaczynam.
Muszę powiedzieć, że ostatnie miesiące nie były najłaskawsze. Kapryśnie było w mojej kuchni, a wpadkom nie pomagał mój perfekcjonizm. A to nie ten smak, a to nie ten wygląd czy konsystencja. Nie byłabym jednak sobą, gdybym łatwo się poddawała. Tak było i z tym kulebiakiem. Pierwsze ciasto wylądowało w koszu i najgorsze w tym było to, że zupełnie nie rozumiałam czemu. Po prostu nie wyrosło w czasie pierwszej fermentacji.
Po kilku chwilach zwątpienia, zabrałam się za nie ponownie i wyszło ... przyzwoicie.
Okrągły kulebiak upieczony w tortownicy wyszedł doskonały. Ciasto puchate i lekko wilgotne, z nutą słodyczy, lekko maślane było rewelacyjnym dopełnieniem farszu, mocnego w smaku, aromatycznego, mięsnego. Dodatkową atrakcją była możliwość zabawy w dekorowanie, co ostatnimi czasy jest głównym tematem moich kulinarnych eksperymentów.
Podobnie bułeczki, które upiekłam zamiast pasztecików zachwycały zarówno smakiem jak i konsystencją, a maślane oczy Męża dodawały mi skrzydeł.
W tym oceanie szczęścia, była jednak wysepka goryczy. Kulebiak upieczony w keksówce nie dopiekł się i żadną miarą nie chciał się dopiec. Zewnętrzne ciasto było dawno gotowe, a środek dalej surowy. Jaka była tego przyczyna? Zapewne zbyt dużo farszu napakowanego na zbyt cienko rozwałkowane ciasto. Pozostało mi powiedzieć trudno i zapamiętać tę lekcję.
I tak z kolejną kulinarną wyprawą dostałam nie tylko smakowite danie, ale i naukę, co najbardziej cenię w swoich kuchennych zmaganiach. Teraz myślę nad nowym farszem, gdyż smak tych bułeczek chodzi za mną krok w krok.
Przepis znajdziecie tutaj i u Gospodyni.
Smacznego.
14 komentarzy:
Jesteś artystką. Są przepiękne. No i zapewne smakowite. Ja też kilkukrotnie zrobiłam sobie zakalec, który ani się nie dopiekł ani nie smakował. Za to dużo mnie nauczył. :)
Trening czyni mistrza :) i patrząc i czytając mam wrażenie, że coraz bliżej jesteś już tego mistrzostwa. Właściwie w moim odczuciu to już mistrzynią jesteś. Brawa na pewno wielkie już dziś Ci się należą :)
Piękny! Chyba jesteś zbyt wymagająca.
Ale nie mam pomysłu,dlaczego nie dopiekł się w keksówce...
udało się..
cudownie, że masz w sobie tyle cierpliwości, by próbowac.. mnie jej jeszcze chyba trochę brakuje.
Piękne! Mnie brakuje cierpliwości do takich misternych zdobień :-(
Pozdrawiam!
Dzięki Wam za miłe słowa :) Wszystkich, którzy nie piekli tego kulebiaka zachęcam do jego upieczenia. Jest wyborny! :)
Piekne!!!
wyglądają... uroczo. cudowne!
Tli, a zwijałaś kulebiak jak makowiec, czy farsz włożyłaś do środka? Bo może o to chodzi, żeby surowe ciasto nie znalazło się w środku, tylko na zewnątrz, jak w okrągłym kulebiaku i jak w kulebiaku rosyjskim? Spróbuj jeszcze surowe ciasto posmarować białkiem, zanim położysz farsz. Może to jest metoda? Ja tak piekę.
Ale co tam - śliczne są :)
wygladaja naprawde swietnie!!! nie na darmo sie mowi, ze trening czyni mistrza!!! My przerabiamy ksiazeczke pana Hamelmana i juz trzy bochenki chleba poszly do kosza ale nie zrazamy sie... pieczemy dalej... ale wiemy co czujesz, bo nam tez zal wyrzucac tyle produktow do kosza... no ale jakos w koncu czlowiek musi nauczyc...
Zyczymy wytrwalosci w pieczeniu,
Bardzo mi się podoba ten zezłocony wierzch z warkoczykiem i kwiatkami. BARDZO.
Wróciłaś na całego!!! Świetnie. Myślę, że każdy z nas ma takie chwile i dania, kiedy coś nie wychodzi. Najważśniejsze to się nie poddawać i próbować, próbować...
Dzięki jeszcze raz za przemiłe słowa :)
Anno, na rozwałkowanym cieście ułożyłam farsz jak w makowcu, a potem zawinęłam. Myślę, że po prostu napakowałam tam za dużo farszu, a do tego był on zbyt wilgotny :) Dzięki za radę :)
och jak się cieszę!!! Mnie też się ten zawijany nie dopiekł :)
Prześlij komentarz