sobota, 29 stycznia 2011

Chlebowa terapia.


Nowy Rok zaczął się u mnie z opóźnieniem. Choroba w czasie Świąt, potem powikłania sprawiły, że miałam ochotę zapomnieć, że właśnie trwa czas, gdy powinno się radować i świętować. Ale, ale ... co może mi poprawić humor?

Chleb. Chleb z masłem, chleb solo ... zajadanie, pieczenie, wyrabianie ... to jest najbardziej kojąca terapia. Zgadzam się z pewną wspaniałą Babeczką, że wykorzystanie piekarniczych technik do leczenia duszy to strzał w dziesiątkę.


Gdy do tego dochodzi jeszcze korzystanie z receptury Mistrza nad Mistrzami, guru niemalże w naszym chlebowym świecie, Jeffreya Hamelmana to już nie można było lepiej trafić. Dlatego, gdy tylko wydobrzałam i odświeżyłam swój zakwas zakasałam rękawy i zabrałam się do tego Dzieła.

Przepisu trzymałam się ... tak na oko. No dobrze, wiem, że powinnam być grzeczna, ale zdobyta ostatnio ciekawa mąka oraz chęć zastosowania innych bakaliowych smaków zwyciężyły.

W ostatniej paczce z Młyna dostałam mąkę słodową i po prostu nie mogłam jej nie użyć i zamiast 50 g mąki pszennej chlebowej dosypałam właśnie jej. Miała wzmocnić ciasto, poprawić jego strukturę. Czy tak było? Trudno powiedzieć, ale jedno zauważyłam. Ciasto po wyrobieniu było mocno lejące i lepkie, ale w czasie wyrastania i trzech złożeń stało się zwarte i elastyczne. Magia! :-)


A smak? Ten chleb to prawdziwy mercedes, jak to mówi nasza kochana Alcia.

Delikatnie pachnie anyżkiem, słodkawy jest od moreli i śliwek (których użyłam w zastępstwie fig) zrównoważony ziemistym, lekko gorzkawym smakiem orzechów włoskich (użytych zamiast orzechów laskowych). Zapytacie czemu nie figi z laskowymi? Nie grało mi to połączenie. Wydawało się zbyt mdłe, tym bardziej gdy w cieście miał się pojawić anyżek, z którego żadną miarą nie chciałam rezygnować. Za to połączenie suszonych moreli i wędzonych śliwek, z orzechami włoskimi od razu mi się spodobało. Zapowiadało się zharmonizowanie i dokładnie trafiało w moje jeszcze wciąż świąteczne gusta. Wiem już jaki chutney zrobię w sezonie :-)

I tak siedzę teraz, zajadam kromkę chleba posmarowaną masłem i czuję, jak cały świat staje się piękny.


Jedna uwaga - miękisz chleba wyszedł dwukolorowy. Nie udało mi się tego uchwycić zbyt dokładnie na zdjęciu, ale są w nim takie blade pasma, przeplatane z jasnymi. Czy ktoś wie z czego to mogło powstać? To dodatek mąki słodowej sprawił czy może zabarwienie od bakalii, np. szczególnie intensywnych w kolorze śliwek wędzonych?

Przepis znajdziecie tutaj, poza zmianą dot. mąki słodowej i bakalii nic nie zmieniłam. W koszykach chlebki rosły mi ok. 2 1/2 - 3 godzin.

Smacznego.

9 komentarzy:

margot pisze...

bardzo ,ale bardzo kształtne te bochenki twoje Tili,a i wnętrze wzorcowe

Gosia Oczko pisze...

Chętnie bym się zaopiekowała takim bochenkiem ;)

A ta mąkabrzmi ciekawie. Poopowiadasz mi o niej, co? :)


buziak (wciąż sterylny ;))

Amber pisze...

Piękne chlebki! Idealne wręcz.Środki wymarzone.Jesteś wspaniałą Piekarką.

Majana pisze...

Smakowity chlebek :))

alexandra-sikora pisze...

pewnie pyszny! :)

Kuba pisze...

Ja coś ostatnio nic nie piekę, bo i czasu nie mam i siły jeść później te wszystkie chleby. Ale mam zamiar wkrótce wrócić do piakarzenia, bo stęskniłem się :-)
Pozdrawiam!

Tilianara pisze...

Dzięki Kochani :) Ten chleb to był naprawdę wspaniały wypiek - nic dziwnego, skoro samego Mistrza :)

etrala pisze...

Piekne bochenki ! Pyszny ten chleb, jedna Pani ciągle chce żebym jej własnie ten piekła :))
Ciemniejszy kolor wnętrza pewnie od orzechów, bo u mnie tez takie wyszło, ale jasne pasma, nie mam pojęcia ;)

Waniliowa Chmurka pisze...

Wiesz, że zakochałam się w tym chlebie?

:)