Tylko cierpię na chorobę zwaną „niedoczasem” lub „brakczasem”. Piekę, gotuję, siekam i wyrabiam, nawet czasem fotografuję, ale czasu już brakuje by usiąść przy laptopie, popracować nad zdjęciami, skrobnąć kilka słów na blogu jednym i drugim. Teraz jednak zaczynam nadrabianie blogowych zaległości od tego, co w ostatnich kilku tygodniach bardzo ważne miejsce zajęło w moich kuchennych pracach, a mianowicie szykowanie lunchu.
Kromki chleba upieczonego z serem a do tego pomidor to przegryzka, którą brałam, gdy czasu nie starczyło na przygotowanie czegoś wcześniej. Ale nie umniejsza to smaku tego wspaniałego chleba. Wspaniałego, o ile na pałę nie wleje się całej wody, jaka była początkowo w przepisie. Nie jestem jednak z tych, co to łatwo się poddają i od razu za kolejny bochenek się zabrałam. Wyszedł wyborny – aromatyczny, ciekawy w smaku, doskonały na kanapki, a jeszcze doskonalszy, jako grzanki zajadany z pesto. Tak właśnie jeden bochenek zniknął pierwszego dnia, zastępując nam obiad.
Tamtego weekendu na chlebek wiedeński zabrakło mi czasu. Wiedziałam jednak, że niedługo sięgnę po tę recepturę, gdyż chleb drożdżowy w czasie długiego wyrastania ogromnie zyskuje na smaku i konsystencji. Dlatego więc, gdy w następnym tygodniu Olciaky wyrolowane kanapki nam zaproponowała, od razu zapaliłam się do tego pomysłu. Niestety z pierwotną wersją nie za bardzo się polubiłam.
Spytacie się, czemu wyrolowana kanapka jakoś mi nie podeszła? Hmmm, trudno określić. Taka jakaś zbyt pospolita, za bardzo drożdżami pachnąca mi wyszła. Pewnie dam jej jeszcze szansę, jako że zwykle ją daję, gdy pierwszy raz z daną potrawą wyjdzie niezbyt satysfakcjonujący. Miąższ jednak miąższem, ale sama idea wyrolowanej kanapki chodziła za mną krok w krok. Dlatego najpierw z cukiniowo-paprykowo-serowym farszem, a potem z soczewicowo-mozzarellowym nadzieniem wyrolowałam ... wiedeński chlebek.
Tym sposobem i WP #83 i WP #84 uważam za nadrobioną, bardzo smakowicie nadrobioną.
Przepisy na chleb wiedeński i chleb z serem i rozmarynem tutaj i tutaj.
Przepis na wyrolowaną kanapkę tutaj i tutaj.
Smacznego.
Kromki chleba upieczonego z serem a do tego pomidor to przegryzka, którą brałam, gdy czasu nie starczyło na przygotowanie czegoś wcześniej. Ale nie umniejsza to smaku tego wspaniałego chleba. Wspaniałego, o ile na pałę nie wleje się całej wody, jaka była początkowo w przepisie. Nie jestem jednak z tych, co to łatwo się poddają i od razu za kolejny bochenek się zabrałam. Wyszedł wyborny – aromatyczny, ciekawy w smaku, doskonały na kanapki, a jeszcze doskonalszy, jako grzanki zajadany z pesto. Tak właśnie jeden bochenek zniknął pierwszego dnia, zastępując nam obiad.
Tamtego weekendu na chlebek wiedeński zabrakło mi czasu. Wiedziałam jednak, że niedługo sięgnę po tę recepturę, gdyż chleb drożdżowy w czasie długiego wyrastania ogromnie zyskuje na smaku i konsystencji. Dlatego więc, gdy w następnym tygodniu Olciaky wyrolowane kanapki nam zaproponowała, od razu zapaliłam się do tego pomysłu. Niestety z pierwotną wersją nie za bardzo się polubiłam.
Spytacie się, czemu wyrolowana kanapka jakoś mi nie podeszła? Hmmm, trudno określić. Taka jakaś zbyt pospolita, za bardzo drożdżami pachnąca mi wyszła. Pewnie dam jej jeszcze szansę, jako że zwykle ją daję, gdy pierwszy raz z daną potrawą wyjdzie niezbyt satysfakcjonujący. Miąższ jednak miąższem, ale sama idea wyrolowanej kanapki chodziła za mną krok w krok. Dlatego najpierw z cukiniowo-paprykowo-serowym farszem, a potem z soczewicowo-mozzarellowym nadzieniem wyrolowałam ... wiedeński chlebek.
Tym sposobem i WP #83 i WP #84 uważam za nadrobioną, bardzo smakowicie nadrobioną.
Przepisy na chleb wiedeński i chleb z serem i rozmarynem tutaj i tutaj.
Przepis na wyrolowaną kanapkę tutaj i tutaj.
Smacznego.
4 komentarze:
ale bym sobie uszczknęła kawałek takiego chlebka :)
juz czuję ich smak i niebiański aromat... mniam ;]
Paulo, częstuj się do woli :)
Karmelitko, to prawda, zapach chleba jest niebiański :)
O!
Proszę jaka panna zmyślna jest:)
Pozdrawiam:*
Prześlij komentarz