poniedziałek, 6 września 2010

Chleby i konsystencja ciasta.

Kiedy zaczynałam swoją przygodę z pieczeniem chlebów, bardzo bałam się luźnych, lejących ciast. Dosypywałam mnóstwo mąki i wyrabiałam, aż ciasto przestawało brudzić dłonie. Dziś nie boję się wysokiej hydracji czyli dużej zawartości wody w cieście, bo wierzę w gluten. Tak mi się wydawało do piątku, ale o tym za chwilę. Tym, którzy zaczynają zabawę w domową piekarnię polecam ciasta o niskiej hydracji. Są wdzięczne w formowaniu, nie ma strachu, że się gdzieś przykleją, rozleją. Taki właśnie był Vienna Bread zaproponowany przez Gospodynię ostatniego wydania WP. Nie jest to na pewno chleb, który pozostaje długo świeży, jak większość drożdżowych bez zaczynu. Za to szybko się go robi, co w pewnych sytuacjach stanowi dużą zaletę.Upiekłam go z 1/3 porcji i uformowałam w mini bagietki, ot tak na poniedziałkowe śniadanie.

Drugi wypiek od razu mnie zachęcił. Rozmaryn i pszenny zakwas to coś co lubię. Jednak kiedy wymieszałam ciasto z połową wody podanej dla ostatniej fazy, nie mogłam uwierzyć w jego hydracje. Kartka ołówek i jak nic wychodziło ponad 90%, a że nie mam w zwyczaju zmieniać przepisów. gdy robię je po raz pierwszy, nie chciałam za nic dosypywać mąki. Wyrabiałam, wyrabiałam, modląc się do glutenu. W końcu złamałam się i dosypałam mąki. Odstawiłam ciasto do fermentacji i pobiegłam do komputera w poszukiwaniu gdzie tkwi szkopuł. Szkopuł został znaleziony i poprawiony w zaproszeniu. A mój chleb konsystencją przypominał ciabattę, za to jaką. Pyszną, zakwasową, pachnącą rozmarynem i serem. Chleb z oryginalnych proporcji jeszcze upiekę, tymczasem moje ciabatto-batardy ochrzczone robalami.
Smakują dobrze, nawet same ze sobą i są całkiem świeże na trzeci i czwarty dzień. Sprawdziłam bo został kawałek w szmatce. Przy okazji tego wydania zrobiliśmy sobie w domu mały piekarsko-logistyczny sprawdzian. Piekliśmy jednego wieczoru cztery rożne rodzaje pieczywa i udało nam się nic nie pomylić. Jeden chleb umilił wesołej czwórce podróż samochodem, jeden powędrował młodej pary, jeden do samej szefowej. To co zakładamy piekarnię? spytał On. Zjedzmy lepiej pizzę, o dobra zrobiłeś na zakwasie? Zjedliśmy i poszliśmy spać otuleni ciepłem resztkowym piekarnika.
Przepisy na oba wypieki znajdziecie w zaproszeniu. Warto wypróbować wszystkie trzy ;-)

16 komentarzy:

Majana pisze...

Ale ładne te Twoje chlebki Kasiu! :)
Pozdrawiam.

viridianka pisze...

piękny ten serowy (: moje ciasto było bardzo luźne, i dosypałam garść mąki, potem ręce oliwą nasmarowałam, i chyba będę piekła w foremce.

Gospodarna narzeczona pisze...

Jest poprawka w przepisie!Zobacz!

viridianka pisze...

widziałam, ale było już po ptokach jak to mówią (; a teraz siedzi już w foremce, więc dam mu spokój - co ma być to będzie, a myślę że będzie pysznie (:

Anonimowy pisze...

Piękne te Twoje "robale" po przejściach. Chętnie bym się skusiła na kromeczek kilka. ;)

Pozdrawiam!

Gospodarna narzeczona pisze...

Trzeba było rzucić na kamień nieuformowane. Byłyby ciabatty jak znalazł, w foremce skórka ci się nie przypiecze.

Arvén pisze...

I tam, po przejściach czy nie, i tak bym skradła jedną na jutrzejsze śniadanie :P

Gospodarna narzeczona pisze...

Zaytoon arven, robale to tylko te dolne, z mini bagietek jestem dumna, w sensie nacięć, które są doskonałymi nacięciami bagietkowymi.

margot pisze...

o matko , jakie piękne wypieki Ja trochę zaniedbałam może nie pieczenie(bo piekę ),ale robienie zdjęć ,ale obiecuje wkrótce poprawę i będę i piec i robić zdjęcia

viridianka pisze...

trzeba mieć kamień. A w foremce już kiedyś piekłam i skórka była chrupiąca.

Gospodarna narzeczona pisze...

No to rzeczywiście szkoda. Kamień to jednak inna jakość. Polecam! O kamieniu i jak zdobyć odpowiedni pisałam na Spodzie.

Karmel-itka pisze...

ależ bochenki! piękne. rewelacyjnie się prezentują ;]

Tilianara pisze...

No, ja wiedziałam że jak popatrzę na Twoje bochenki to aż mi ślinka pocieknie :) A wiesz, ja ten z ziemniakami najpierw tak na lenia wrzuciłam do maszyny, co by mi go wyrobiła i ... no klapa totalna jak się można było domyślać, bo od razu wlałam całą wodę :D Ale potem idąc za Twoimi radami zmniejszyłam ilość soli i wody i wyszedł rewelacyjny chlebek. Zjedliśmy go tak szybciutko, że nawet zdjęcia w przekroju nie zdążyłam cyknąć. Ale nie szkodzi i tak niedługo się nim pochwalę, tylko ostatnio znów bardziej zabiegana jestem i brak czasu na pisanie notek :)
Buuuuziak cieplutki :*

ptasia pisze...

Rewelacja. Przekrój boski. A my już znów pieczemy co tydzień, bo się zagapiłam?

Gospodarna narzeczona pisze...

Tili, a u nas co się działo. Co się Szkutnik nagadał...I znalazł orginał, ale już było za późno.

Ptasia: nooooooo

etrala pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.