wtorek, 16 marca 2010

Panmarino rosmarino.

Gdy zobaczyłam propozycję Ani do WP#66 rozmarzyłam się. Rozmaryn darzę miłością szczególną. Jeszcze jako mała dziewczynka nuciłam nieustannie cienkim głosikiem "O mój Rozmarynie rozwijaj się" przy czym długo myślałam, że ów Rozmaryn to imię niedojrzałego młodzieńca, na którego dziewczę czeka. A czekać warto. Rozmaryn rośnie powoli, ale przez cały rok. Jest oporny na poczynania zapominalskiej ogrodniczki. Potrafi osiągnąć wysokość nawet dwóch metrów. Jest jedną z najstarszych ozdobnych roślin doniczkowych. Zawiera eteryczne olejki, które ponoć odkażają, pobudzają i wzmacniają pamięć. Naparem dobrze płukać ciemne włosy. A gałązka wrzucona w ogień odstraszy owady. Jest uważany za symbol wiernej miłości, toteż bywał z ochotą wplatany w wieńce młodych panien. Nie tylko drobne listkowane gałązki, ale i delikatne jasnofioletowe kwiaty dobrze komponują się w ślubnej wiązance ;-) Podobno dawniej rzucano go na podłogę w salach sądowych, co miało odstraszyć więzienną gorączkę, czymkolwiek ona by była. Dobry do mięsa, szarlotki, fasoli. W chlebie przywodzi na myśl zielone wzgórza Toskanii. Noce pod gołym niebem w Weronie. Obiad na schodach katedry w Sienie. Późne popołudnie w Arezzo.

Panmarino, z książki Daniela Leadera, to chleb wdzięczny w obróbce. Tradycyjnie formuje się go w filone, bagietkowaty kształt, którego nie nacina się(sic!). Chleb krótko fermentujący, co moim zdaniem nie wpływa dobrze na smak. Na szczęście ma rozmaryn. Autorowi wyszły piękne duże dziury, co we włoskich chlebach jest podstawą. Moje niestety są malutkie.

6 komentarzy:

Iv pisze...

Chleb był super, ale też kusiły mnie dziury na zdjęciu w książce. Nikomu jednak tak nie wyszły, podejrzewam więc, że autor jednak robi panmarino jednak nieco inaczej :)

ptasia pisze...

No ja pewnie zrobię... Z dużym poślizgiem... Tylko te opinie, że dziury nie wychodzą, mnie zniechęcają :)

asieja pisze...

zielone wzgórza Toskanii..
i ten aromatyczny rozmaryn
brzmi pysznie

Ania pisze...

Wiesz - a moje dziury były zupełnie niezamierzone :-) Rzeczywiście zyskałby przy dłuższej fermentacji, może można by go na noc do lodówki wkładać w przyszłości?

Amber pisze...

U mnie też dziur zabrakło...
Lodówka zdecydowanie by się przydała.
Twoje bagietki cudne!

Unknown pisze...

no pięknie.
ja też żałuję, że go do lodówki nie wpakowałam. Mimo to, u mnie już wyparował;-)a grissini - boskie!