wtorek, 18 maja 2010

Chlebek Turecki.

Chlebek turecki? Tak pamiętam tureckie chlebki. W Sopocie niedaleko stacji, mogę ci pokazać na mapie jak chcesz, sprzedawali takie. Jedliśmy je na spacerach. Swoją drogą nigdy nie jadłem tam innego pieczywa. Ciekawe jakie mieli chleby? Dziś chyba jest tam jakaś restauracja. Tak zrób ten chlebek turecki. Powinien to być batard. Taki zaczubiony.

Z zapałem przystąpiłam do pracy. Zawsze milej to piec, gdy ktoś na to czeka. Gdzieś z tyłu głowy kołatało się z niepokojem. Zaczubiony. Jaki to ma właściwie być Rozpuściłam w rondlu z ciepłym mlekiem melasę i masło. Jak zwykle z połowy porcji. Zapachniało wspomnieniem mleka z miodem i masłem, które szykowała mi na wieczór, a przez pewien czas rano mama. Te poranne doprowadziły do przedszkolnej katastrofy. Odważyłam pozostałe składniki. Ciasto było początkowo lepkie, ale potem miło się wyrabiało. Pozostawiłam do fermentacji na 2 godziny. W połowie odgazowałam nieco. Uformowałam podłużny bochenek i odstawiłam do wyrastania w łożu z grubego lnu i kamieni do ostrzenia.

Upiekłam. Przyszedł On. Podniósł, pocmokał: Trzeba mu było dać wyrastać z kwadrans dłużej. Piec w nieco wyższej temperaturze. No i nie jest zaczubiony. Zawyrokował wydziobując frontową rodzynkę. Rano zamlaskał z zachwytem. Dobry, choć te w Sopocie, miały inny aromat. Karmelu? Hmmm to teraz ja muszę upiec coś z melasą.
To sobie popiekę.

Za przepis dziękuję Gospodyni tego wydania Kasi i odsyłam do zaproszenia. Już jutro podsumowanie i kolejne wypieki. Do końca maja czekamy na wypowiedź w sondzie pod zaproszeniem WP#72 bodajże. A koronę słonecznikową jeszcze sobie upiekę, mam słabość do koron i koronek.

10 komentarzy:

Paula pisze...

niesamowicie podoba mi się jego wygląd! kolor, te drobinki... idealny :)

cudawianki pisze...

pamietam ten chlebek! super sie u Ciebie prezentuje! :-)

Amber pisze...

Piękny Ci wyszedł!
Mój był o wiele ciemniejszy.

majka pisze...

Mezczyzni... :) Starasz sie a oni tylko pocmokaja, lekko skrytykuja (oczywiscie oni daja tylko dobre rady, krytyki w tym nie ma :)) I na dodatek wydlubia z chleba to, co najlepsze :)

Chlebek wyglada swietnie. Ja niestety nie pieklam. (wciaz jestem na bakier w WP, dopiero co upieklam meksykanskie buleczki). Mysle, ze nawet chyba nie znam smaku tego chlebka.

margot pisze...

ja się do niego od dawna przymierzam i kiedyś zrobię
Twój pysznie wygląda , oj pysznie

kasiac pisze...

Cudo, nie chlebek!
Dziękuję za możliwość gospodarzenia:)

kass pisze...

Piękny i jaka świecąca skórka! cudo, a ja upiekę po terminie:((( czasu jak na lekarstwo...pozdrawiam.

Majana pisze...

Piękny chleb!
A jak się cudnie swieci, super:)

Gospodarna narzeczona pisze...

Dziękuję dziewczyny (bo same dziewczyny, czyż nie? ;-)
Amber: może twoja melasa była ciemniejsza. Ja użyłam takiej w proszku. Moja melasa w płynie jest czarna jak
smoła.

Świeci się? Gorący bochenek posmarowałam wodą w odrobiną skrobi ziemniaczanej.

Waniliowa Chmurka pisze...

Cudowny ideał:)
Pozdrawiam i czekam na kolejne wyzwanie:)