wtorek, 4 maja 2010

Bułki, buły, bolillos.


Przyznam szczerze, że nie jestem wielbicielką bułek, rogale to co innego. Mam związany z nimi tak zwany uraz z dzieciństwa ;-) W miasteczku moich dziadków, gdzie spędzałam wczesnodziecięce wakacje sprzedawali bułki dużo większe od naszych warszawskich kajzerek. Mój dziadzio co rano chodził do sklepu po świeże pieczywo. Lubił długo spać, ale wstawał rano dla wnuczek. Musiał się uwijać, około południa świeże bułki i sztangle były już tylko wspomnieniem. I wszystko to brzmi bardzo czule i pięknie. Tylko te bułki to były prawdziwe buły i nie mieściły się w małej buzi. A dziadzio mówił jedz i jedz. A starsza kuzynka Ania miała te buły wdrobione do mleka. A ja nie. To było straszne, łykałam łzy przy śniadaniu. A buła zdawała się nie mieć końca. Opowieść o bułach stała się rodzinną legendą. A dziadziu i ja nękani byliśmy przy różnych okazjach o te buły przez liczne ciotki, wujków i kuzynowstwo. A dziadzio kazał jej te buły jeść słyszałam przy wigilijnym, komunijnym i wielkanocnym stole.



Tymczasem bułki o wdzięcznej nazwie bolillos zaproponowane do tego wydania Weekendowej Piekarni przez Atinę, potrafią przegonić najgorsze wspomnienia. Są miękkie, delikatnie pachnące smalcem, łatwo zatopić w nie zęby. A wielkość? Zrobiłam sobie takie jak lubię, nie za duże, nie za małe a w sam raz. I wiecie co? Szkoda, że nie sprzedawali takich w dziadziowym sklepie. Kto wie jak potoczyłaby się ta historia.

Przepis na bułki w zaproszeniu, koniecznie wypróbujcie. A ja pewnie nie raz je upiekę. Może nawet dziadziowi. Moje bułki są nieco nierówne, bo nie chciało mi się odważać ciasta. No i piekłam z połowy porcji, a smalcu dałam niestety na całą. Ciasto było baaaardzo klejące, stąd nieładnie się nacinało.


Jeszcze raz w tym miejscu proszę o zostawianie linków do waszych wypieków pod zaproszeniem danego wydania. Podsumowanie już jutro i zaproszenie do kolejnej edycji.

7 komentarzy:

Amber pisze...

Upiekłam i pyszne były. Ale takie piękne to mi w życiu nie wyjdą.....

Paula pisze...

gdzie nie spojrzę, to kuszą te buły :)

ptasia pisze...

Ech, ale zapamiętuje się takie traumy, nie? A co to są sztangle :)?
Bułeczką bym nie pogardziła, ale chyba nie przełamałabym się, by dać do niej smalec. Ba, by nabyć specjalnie w tym celu.

Ania pisze...

Cudne bułki! Nic więcej nie dodam :-)

amarantka pisze...

Naprawdę ładne :) i patrząc na Twoje zdjęcia nie odnoszę wrażania, że się źle nacinało :)

Historie rodzinne... ja pamiętam, jak mnie wujek do picia mleka zmuszał... i kminek w surówce... i wiele, wiele innych...

Bolillos też zrobiłam - zgodnie z prośbą - wrzucam linka: http://amarantqa.blogspot.com/2010/05/bolillos-majowe-wspomnienia.html

Pozdrawiam ciepło!

Magoldie pisze...

Kiedys to dopiero byly buly !!!
Bolilos zrobilam i zjadlam i zdjec nie mam wiec nie dodaje ale przyzaje , ze sa naprawde bardzo dobre :)

Tilianara pisze...

Nad tymi bułeczkami to tylko łzy z zachwytu można lać :) Piękne, jak zawsze u Ciebie :)